Jak dalej żyć, kiedy wydaje się, że promienie słońca nie mają szansy i możliwości ogrzania zbolałej duszy, bo chmury są ciemne i jest ich coraz więcej. Są momenty, kiedy zauważam jakby jaśniejszy skrawek nieba, ale co z tego, gdy znowu pojawia się nowa chmura, potem jeszcze jedna i tak bez końca. To jest dokładnie tak samo jak z problemami, zmartwieniami, czy nawet pilnymi sprawami urzędowymi, którymi nie cierpię się zajmować. Któż je lubi, chyba nikt. Kiedy życie doskwiera, marzymy o jednym. Zasnąć snem kamiennym i nie czuć bólu, nie czuć natłoku czarnych myśli, które niczym wrony spadają lawiną nie wiedzieć skąd, po co i dlaczego.
Jak dalej żyć?
Jak żyć dalej, kiedy choroba przykuwa do łóżka i zdani jesteśmy na łaskę innych, nieczułych, nierozumiejących, niewspółczujących, bezdusznych i zionących chłodem ludzi? Czy da się dalej żyć, kiedy najbliżsi odwracają się od nas, bo my sami przestajemy być dla nich mili i sympatyczni, bo zwyczajnie nie dajemy już rady wspinać się pod górę. Jest zimno, ciemno i niewygodnie, więc stajemy się niecierpliwi, źli na cały świat i ranimy tych, których kochamy najbardziej na świecie.
Jak żyć, kiedy odchodzą najbliżsi? Czujemy wtedy dojmujący ból, bo zostajemy sami, bo zdrobnienie naszych imion odchodzi w zapomnienie, bo oni już nigdy nie nazwą nas swoim słoneczkiem, kochaniem, aniołkiem, królewiczem, czy królewną. To tak jakbyśmy sami umierali, jakby razem z ukochanymi osobami obumarła część nas samych. To mogą być rodzice, rodzeństwo, mąż, żona , narzeczona, nasza miłość życia, to może być dziecko. W takich razach my sami trochę umieramy. I cierpimy, bo nie może być inaczej, gdy zostajemy sami. Ale, czy rzeczywiście zostajemy sami z wielkim, porażającym zapytaniem w sercu: jak żyć dalej?
Gdzie szukać wsparcia?
Jest coś, czego warto uczepić się i mocno trzymać, kiedy zimno, ciemno i znikąd nie spodziewamy się pomocy. Warto, nawet wtedy, gdy przestaliśmy szukać, bo wiara wypaliła się, bo słowa Jezusa „Szukajcie, a znajdziecie” już nie działają i nie motywują. Może na początek uda się chociażby tylko trwać i spróbować poprosić Boga o wskazówkę, porozmawiać, potem pomodlić się – zauważyć i uwierzyć, że nie jesteś sam. A kiedy z czasem rozmowy z Bogiem staną się cieplejsze, intymniejsze, dowiesz się u źródła, jak poradzić sobie z własnym życiem i żyć, nie trwać, tylko żyć w pełnym tego słowa znaczeniu…